Historia zdesperowanego kręgosłupa.

Mam już tego po kokardę. On w ogóle nie zwraca na mnie uwagi. Przecież wysyłam mu wyraźne sygnały. Najwyższy czas zająć się mną na poważnie. Jemu tylko latanie w głowie. Bardziej dba o swoje  zabawki niż o  mnie. Ciągle coś przy nich majstruje. Śrubki dokręca. W oponki dmucha. Mnie też by się przydało czasami poskładać, poskręcać, a nawet przesmarować. Przez te jego pętle, beczki, skoble i inne fikołki jestem już cały rozdygotany. Jak tak dalej będzie to posypię się do reszty. Nie mam już siły tak szybko się regenerować. Nie mamy  przecież po 20 lat.  
Ja rozumiem, że na medale trzeba dużo pracować. Trenować.
Ale czy ja z tego powodu mam ciągle cierpieć?
Czy ze mną nie można też poćwiczyć? Wzmocnić mnie. Poprawić sprawność  i kondycję.
Dla wspólnego dobra powinniśmy współpracować. Do niego jednak to nie dociera. Myśli, że  jestem   niezniszczalny. A wystarczyło by nam dziennie 45 minut jakiejś sensownej gimnastyki.

Tymczasem tylko jeździmy lub latamy. Samochód – siedzimy. Szybowiec albo samolot. Też siedzimy. Siedzimy tylko i siedzimy. Jemu jest dobrze, a dla mnie to gorsze od stania. Z tego wszystkiego już mu brzuch urósł i sterczy z przodu jak balon, ale gimnastykować się nie chce. Mówi, że to wzmacia autorytet instruktora. A ja muszę ten autorytet dodatkowo dźwigać. I  jeszcze harmonię ze mnie robi na tych swoich akrobacjach. Wozi mnie od G plusa do minusa. Raz chce mnie rozerwać, że ledwo trzymają mi się więzadła. To znów za chwilę dyski mi sprasuje, że o mały włos nie popękają. I tylko start i lądowanie.  Start i lądowanie. Stres i adrenalina. Ja mu sygnały wysyłam, że już mi styka, a ten mi… adrenalinę. Kompletny brak porozumienia. System nerwowy się wkurza, że mu ciasno .Jestem z nim na kolizyjnej  i za chwilę dojdzie do konfliktu. Mięśnie krzyczą, że są przeciążone i sił im nie starcza. Więzadła poluzowane jak sparciała gumka w starych majtkach, a dyskom nosy zaczynają wychodzić jak w sylwestrowych balonach.  A jak by tego było mało, to od jego krzywego stania i siedzenia z założoną nogą pokrzywiły mi fundamenty. W ogóle go  nie wzrusza, że mam asymetryczną miednicę.  Za moment dysk mi wyskoczy i to dopiero będzie katastrofa. Ledwo już na pudło wchodzi, ale zęby w uśmiechu szczerzy jak go dekorują.
Też mnie to cieszy gdy na szyi jakaś wstążka z medalem zawiśnie.
I strasznie wzruszam się gdy grają nam … Mazurka.  Są to chwile dla których naprawdę warto żyć.
Ale…
Niestety nie mam już wyjścia. Podejmuję działanie dla naszego wspólnego dobra. Inaczej nie staniemy już więcej na pudle. To będą bardzo radykalne kroki. Teraz to ja ci zrobię ślizg na ogon i takiego ci wypchnę skobla, że natychmiast wylądujesz na masażu u dobrego specjalisty. Ćniam też mistrzu na twoją adrenalinę. Teraz ja tu żądzę. Nie słuchałeś po dobroci, to posłuchasz …
jak poczujesz.  


 

Wpisy

Lubie wracac na ta strone ale musze przyznac ze ciezko bylo ja znalezc w google, byla gdzies na 3 stronie. Przydalo by sie jej pozycjonowanie polecam wpisac w google : seo stronka z seo poradami i znajdziesz tam ciekawy i darmowy sposob na podniesienie pozycji w wyszukiwarkach

Dodaj wpis

Zawartość pola nie będzie udostępniana publicznie.

Kontakt

Dąbrowscy - Centrum Masażu Leczniczego

ul. DRAWSKA 23 lok. 12
02-202 Warszawa

pon-pt 10-18

tel. 22 844-10-67

sms.+48669428676

   info@dabrowscymasaze.pl

 

Odwiedź nas

Masz pytania?

Chcesz się umówić na wizytę?

Napisz do nas

Projekt i wykonanie Netmax