Pamięci zabitego lasu.
Był sobie las…
Właściwie to był tylko niewielki zagajnik. Rósł sobie spokojnie przez 25 lat,
a może i dłużej Widziałem jak go przez te ćwierć wieku przybywało. Rósł w górę i gęstniał. Cieszył oko zmieniającym się kolorytem czterech pór roku.
Oznajmiał wiosnę pęczniejącymi pąkami, po czym wybuchał delikatną zielenią liści i sosnowych przyrostów. Pachniał świeżością i aromatem sosnowego igliwia. Ptaki budowały w nim gniazda i wychowywały swoje potomstwo. Cieszył ucho ich wdzięcznym ćwiergoleniem i szelestem liści na wietrze.
Latem w wybujałej i soczystej zieleni był schronieniem dla wędrującej zwierzyny. Ileż to młodych koziołków i szaraków odpoczywało w przyjemnym cieniu tego zagajnika. Na skąpanych w słońcu polankach brzęczały delikatnie owady, a wśród traw wybujałych, utkanych kolorowym kwiatem, na kocyku w kratkę On wyzawał Jej miłość.
Jesienią złociły się brzozy. Pomarańczem i czerwienią mieniły się buki i dęby. Grzyby rosły po deszczu. Kurki, koźlaki, nawet prawdziwki trafiały do koszyka tutejszych grzybiarzy. Dzik posilał się bukowymi żołędziami, a leśne skrzaty chowały się przed deszczem pod kapeluszami muchomorów.
Północny wiatr giął czubki drzew i zrywał z nich ostatnie liście.
Zapowiadał nadchodzącą zimę. A kiedy już w końcu przyszła ,
przykryła wszystko śnieżnym puchem. Otuliła białym futrem rozłożyste sosny.
A mimo zimowego snu las tętnił życiem swoich mieszkańców.
Wszędzie plątały się odciśnięte w śniegu ślady, aż w końcu zniknęły w promieniach wiosennego słońca.
Tykają wskazówki biologicznego zegara.
Przemija czas odmierzany w cyklicznym rytmie.
Las z każdym rokiem nabierał sił i mocy.
Uczył wrażliwości na piękno przyrody oraz szacunku i miłości do Matki Ziemi.
By go w pełni zrozumieć uczył nas języka swojej mowy. Kiedy dotykałem czołem białej kory starych brzóz słyszałem w szeleście liści, że jestem... ich bratem.
Był las …
I umarł las … z woli człowieka zabity.
Wpisy
Dodaj wpis